Czy zdarzyło się Wam słyszeć, że nie powinniście przeżywać, martwić się, stresować, użalać nad sobą? I co? Pomogło? Moje myśli w takich momentach oscylują wokół: „W tej sytuacji nie stresowanie się nie jest normalne”, „Idź do miejsca, w którym aktualnie jestem, a potem wróć i powiedz, jak to było tego nie przeżywać”, bądź ostatecznie „W aktualnej sytuacji mogę się najwyżej z siebie śmiać. Śmianie się jest pozytywne, nie?” Ach ta tyrania pozytywności dzisiejszych czasów.

A zdarzyło Wam się usłyszeć „Co teraz czujesz?”, „Czego się najbardziej boisz?”, „Co jest dla Ciebie trudne w tej sytuacji?” Niekoniecznie? No właśnie…

O tym jaki to ma wpływ na rozumienie własnych emocji, a tym samym na ich odczuwanie w naszym ciele, jest ten artykuł. Zapraszam.

CZY WIEM, CO WŁAŚCIWIE CZUJĘ?

Pytanie na pozór proste. Zapytani zwykle jesteśmy w stanie dosyć szybko określić jaki jest nasz stan emocjonalny. Zwłaszcza, gdy emocje są silne. W pracy się stresujesz. Wkurzasz się na męża, który Cię nie rozumie. Obwiniasz się za to, że nie poświęcasz wystarczająco dużo uwagi dziecku. Pewne sytuacje powtarzają się dzień w dzień. Najpierw mocno Cię to uwiera. Później odczuwanie wciąż tych samych emocji zaczyna być tak oczywiste, że po prostu staje się normą. Czujemy w środku, że nie tak miało to nasze wymarzone życie wyglądać, ale z braku siły, czasu i przede wszystkim wiary w możliwość zmiany, zaczynamy tą naszą niewystarczającą codzienność akceptować.

Akceptujemy więc to wszystko z czym nam źle i przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Nie zastanawiamy się skąd się bierze ten nasz stres, złość, poczucie winy. Wręcz przeciwnie, czasem łatwiej nam po prostu od tych emocji uciekać, tłumić je. Bo przecież odczuwanie negatywnych emocji oznacza, że coś jest chyba nie tak z moim życiem. I że ja tego nie umiem zmienić.

A nawet jeśli zastanawiamy się i komunikujemy, to najczęściej nikt nie chce słuchać. Albo słucha i mówi, że „dasz radę” i „będzie dobrze” (i ta osoba chce dobrze i sama czuje się lepiej, gdy nam to mówi, ale nam nadal wcale dobrze nie jest). Z resztą negatywność nie jest w modzie. Trzeba być przecież najlepszą wersją siebie. W każdej sytuacji szukać pozytywów. Negatywne emocje schować jak najgłębiej i to najlepiej przed samym sobą. Może wtedy uda nam się uwierzyć, że jesteśmy na tyle wysoko w rankingu na „najbardziej udane życie”, żeby czuć się ze sobą ok.

JAK TO, CO CZUJĘ, MOŻE WPŁYWAĆ NA MOJE DOLEGLIWOŚCI?

Na odczuwanie dolegliwości związanych z chorobami jelit wpływa nasze funkcjonowanie emocjonalne. Istnieją dowody, że zarówno lęk, jak i nasilenie objawów żołądkowo-jelitowych są związane z regionami mózgu zwykle aktywowanymi w odpowiedzi na strach. Sugeruje to potencjalny mechanizm, za pomocą którego negatywne emocje mogą wpływać na objawy żołądkowo-jelitowe. Zaobserwowano znaczący związek między wskaźnikami nasilenia chorób jelit a objawami stresu psychospołecznego.

Jak pisze Sapolsky w książce „Dlaczego zebry nie mają wrzodów”: „Choroby związane ze stresem pojawiają się przede wszystkim dlatego, że tak często aktywujemy system fizjologiczny, który ewoluował, by odpowiadać na nagłe wypadki i zagrożenia fizyczne, a my trzymamy go włączonego całymi miesiącami, martwiąc się o kredyty hipoteczne, relacje z innymi czy brak awansu w pracy.”

Co ciekawe jednak badania wykazały, że w przypadku odczuwania umiarkowanego stresu korzystna dla naszego organizmu jest przewaga emocji pozytywnych nad negatywnymi, ale tylko do pewnego stopnia. Dalszy wzrost pogarsza nasze funkcjonowanie. W przypadku silnego stresu korzystna dla organizmu jest natomiast… przewaga emocji negatywnych.

Co więc powinniśmy robić z tymi naszymi negatywnymi emocjami? Tłumić je? Walczyć z nimi? Czy może płynąć na ich fali i dać je odczuć całemu światu? Co będzie dobre dla naszego stanu psychicznego i co będzie dobre dla naszego organizmu?

JAK RADZIĆ SOBIE Z TRUDNYMI EMOCJAMI?

Optymalnym rozwiązaniem byłby magiczny przycisk, który by te nasze trudne emocje po prostu wyłączał. Ale skoro praca nas stresuje, a partner wkurza, to my przecież pozostajemy bezsilni. Nie mamy wyboru w kwestii tego, co czujemy. Nie rzucimy pracy, bo my silne, niezależne kobiety jesteśmy i nie bujamy w obłokach. Żona ma te same pretensje od 10 lat i nic tu miłość, prośby i starania. Rzeczywistość jest jaka jest. Tak czy nie?

No właśnie. Czy faktycznie nie mamy wpływu na to, co czujemy? Czy nasze emocje żyją własnym życiem? Czy to nie oczywiste, że gdybyśmy mieli wpływ na to, co czujemy, to byśmy czuli błogie szczęście 24 godziny na dobę? Ano nie takie oczywiste.

Każda odczuwana przez nas emocja ma swoje źródło. Tym źródłem są nasze myśli. Pewnie powiesz, że najczęściej niczego nie zdążysz pomyśleć, a już płyniesz na fali emocji. I to będzie prawdą. Często nasze myśli są automatyczne. Nie kontrolujemy ich i nawet ich nie zauważamy. Wynikają one z głęboko w nas zakorzenionych przekonań o nas samych, o innych ludziach i o świecie.

Gdy dokopiemy się do źródeł odczuwanych przez nas emocji, mamy możliwość realnie na nie wpływać. Dzięki temu, mimo iż sytuacja się nie zmieni, nasze emocje z nią związane, mogą się zmienić. Nie będziemy musieli wtedy, ani ich tłumić, ani z siebie wyrzucać, ani z nimi walczyć. Warunkiem koniecznym jest jednak zaakceptowanie, że one są i dokładne się im przyjrzenie. Nie zawsze jest to łatwe, ale jeśli stan emocjonalny wyraźnie nasila nasze dolegliwości, jest to gra warta świeczki.

Jeśli czujesz, że to trudne i chcesz, żebym Ci w tym towarzyszyła, napisz do mnie: kontakt@jemzrtz.pl 😉